poniedziałek, 14 listopada 2011

Fragment nowej historii

Witam pięknie
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie pogoda piękna. Lekki mrozik, wielkie słońce, trochę wiatru. Pięknie... No i wszystkie liście już spadły z moich aż dwóch drzew, więc jeszcze tylko szybkie grabienie i koniec akcji "liść". 


Ale nie o pogodzie miałam pisać...
Po pierwsze zapraszam do kupowania, czytania i oceniania Walcząc z Przeznaczeniem
Oto link:
http://www.radwan.pl/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.product_details&flypage=flypage.tpl&category_id=6&product_id=445&Itemid=1&vmcchk=1&Itemid=197


Zapraszam i obiecuję, że nie pożałujecie. 
Książkę można również kupić wprost ode mnie. Dla chętnych z dedykacją i autografem. O kontakt proszę na mój adres w-mail.


Trzy egzemplarze z dedykacją i autografem wprost ode mnie powędrowały dziś do moich czytelniczek. Mam nadzieję, że moja roztrzepana i wiecznie zamyślona głowa nie pomyła adresów... :)


I na koniec z całkiem innej beczki. Jak wiecie, a jeśli nie to się dowiecie, piszę nową historię. Pojawiła się w mojej głowie jakiś czas temu i jak bony dyny nie da mi spokoju póki nie przeleję myśli na papier. 
Już teraz zapraszam do czytania... :)


Oto kilka krótkich fragmentów:



Wpis z 18 października

  "... Ktoś kiedyś zapytał mnie, jak wygląda zwykły dzień siatkarza.
   I od tego dziś zacznę.
   Być może wyobrażasz sobie, że nasze życie jest jakieś niezwykłe. Inne. Lepsze. Otóż nie. Nasz dzień jest dniem takim samym jak i twój. Owszem, są chwile, że rozkład dnia nieco się zmienia. Turniej, czy obóz przemianowuje nasze życie na te kilka dni, czy tygodni. Ale w ogóle i szczególe, nasz dzień wygląda... zwyczajnie.
   Ten też miał tak właśnie wyglądać. Wstałem rano, jak zwykle o szóstej, przebiegłem swój stały dystans w parku za osiedlem, na którym mieszkałem, wziąłem prysznic i doprowadziłem swój wygląd do porządku. Zjadłem jak zwykle obfite śniadanie i włączyłem telewizor na program informacyjny. Na dziesiątą miałem umówioną rozmowę z moim psychoterapeutą, a stamtąd gnałem prosto na trening. Szybki, pyszny obiad i raz jeszcze na halę. Wieczorem zamierzaliśmy z chłopakami skoczyć na małe piwko, a potem do domu grzecznie spać. A pojutrze pierwszy mecz. Już nie mogłem się doczekać. To niesamowite jak wielką to dawało mi adrenalinę. Zupełnie, jakby siatkówka utrzymywała mnie przy życiu. Byłem od niej uzależniony od bardzo, bardzo dawna. I z dnia na dzień zdawałem sobie sprawę z tego, że ten mój przymusowy odwyk na nic się zdał. Gra w siatkówkę to więcej niż moje życie. To moje powołanie. I możesz się śmiać. Jeśli tak jest, znaczy to, że nie posiadasz pasji. Że nie wiesz, jak to jest, gdy to, co kochasz zostaje ci odebrane..."

"...Tamtego dnia Karol Żakowski był człowiekiem, który dawno już stracił wszystko co dobre. Cierpiał z tego powodu, a przyczyn swego nieszczęścia upatrywał wszędzie lecz nigdy nie w sobie.
   Teraz, właśnie tamtego wieczora znalazł sobie koleją ofiarę.
   Ta nauczycielka zapłaci mi za to, myślał, wysiadając z autobusu. Doskonale zapamiętał sobie jej twarz. I jej towarzysza również. Znał jej nazwisko, wiedział gdzie pracuje... To wystarczyło, aby zmienić jej życie w piekło. I nie mówił tego w przypływie złości. Tak, prawda, był wściekły i zawiedziony, ale jego myśli pełne nienawiści płynęły z głębi serca.
   Być może nie radził sobie z własnym życiem. Może źle postępował, ale to nadal była tylko i wyłącznie jego sprawa. Nikt nie miał prawa wtrącać się w to co, z kim i jak robi. Zwłaszcza jakaś mała siksa, która gówno wie o życiu. Nikt nigdy go nie pouczał i nikt nigdy robić tego nie będzie. A już z pewnością nie zamierzał pozwalać na to, by ktoś nasyłał na niego policję i groził odebraniem syna. Gówniarz był jego własnością i to co z nim robił, było jego prywatną sprawą..." 
 
"...Wyszłam z hali i zatrzymałam się gwałtownie dopiero przed moim zdezelowanym polonezem. Oparłam się o drzwiczki, zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać. Zbierało mi się na płacz. Czułam się podle. Byłam sfrustrowana, wściekła, oburzona i załamana. Próbowałam się uspokoić, ale wszelkie moje zamiary szły na marne. Raz za razem w mojej głowie przewijały się urywki rozmowy sprzed chwili, a to tylko nasilało moją niemoc.
   Kurwa jego mać!
   Szlak by trafił frajera!
   Jak on... Kurwa...
   Co za gnój... Mogłabym go... udusić....
   Wykrzykiwałam to wszystko w myśli i bezsilnie zaciskałam pięści. Miałam ochotę krzyczeć. Najchętniej rozerwałabym coś na drobne kawałeczki. Powoli niemoc, frustracja i smutek przeradzał się we mnie w nieokiełznaną wściekłość. Byłam zła na siebie, na prezesa, a nawet na tych jego zawodników, których na oczy nigdy nie widziałam. Byłam tak zła, że... że... że cholera nie potrafię tego opisać.
   Gdybym tylko miała z czym do niego wrócić. Gdybym tylko wiedziała, co mu powiedzieć... Gdybym...
    Obróciłam się na jednej nodze. Mój wzrok padł na wielką, majestatycznie prezentującą się halę sportową i moja złość automatycznie narosła we mnie. Miałam wrażenie, że osoba patrząc na mnie z boku widzi kłęby pary buchające z moich uszu..."

Jak na razie "Kartki z Twojego Kalendarza" liczą sobie sześć i pół rozdziału, dokładnie 52 strony. 
Prace trwają, choć przyznam, nie mam wiele czasu. Mam za to świetnego eksperta, a raczej ekspertkę, której bardzo, ale to bardzo z tego miejsca dziękuję za pomoc i liczę na więcej. Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy, ale jestem dobrej myśli. A jeśli ja jestem dobrej myśli, to znaczy, że musi być naprawdę dobrze :)

Pozdrawiam
Bee 

piątek, 11 listopada 2011

trochę muzyki

Dobry dzień

Na początek wszystkiego dobrego wszystkim z okazji Święta Niepodległości

A teraz, tak, jak obiecałam kilka dni temu, trochę muzyki. To tylko malutka cząstka tego, co było, jest i będzie dla mnie inspiracją i kopniakiem do pisania. Z czasem może znajdę czas i utworzą całą zakładkę z playlistą... Te między innymi utwory przyczyniły się do powstania "Walcząc z Przeznaczaniem" i nie tylko.

The Cranberries - Zombie 

 http://www.youtube.com/watch?v=6Ejga4kJUts

Nightwish - I Wish I Had an Angel 

http://www.youtube.com/watch?v=JwP63P-Y0Nc 

 Ona ma siłę

 http://www.youtube.com/watch?v=oIq5X_Z0gO8

 Tak jak bolek i lolek- Hurt

http://www.youtube.com/watch?v=B9zjSuPGhoY

Runaway train - Soul Asylum

 http://www.youtube.com/watch?v=HDl3iUo__dY

Varius Manx - Pocałuj Noc 

http://www.youtube.com/watch?v=2BjBYytwcHM

The Cranberries - Animal Instinct 

http://www.youtube.com/watch?v=ky4CdN0x58A&ob=av3e 

 Breathe - Anna Nalick

 http://www.youtube.com/watch?v=V8rtJRlLdI8

Broken Iris - Broken Inside 

http://www.youtube.com/watch?v=ktQyy_189qI 

No to na początek tyle. 

Zmykam myśleć na dedykacjami dla "moich dziewczyn"...

Pozdrawiam i do następnego

Bee

 

poniedziałek, 7 listopada 2011

Coś o mnie

Witam!


Od... tygodnia noszę się z zamiarem opowiedzenia Wam czegoś o sobie. I wiecie co? Nie jest to jakoś specjalnie łatwe. Przeciwnie, dla mnie to jakaś katastrofa. I to chyba pierwsza z moich cech. Nie wiem, czy pozytywna. Nie potrafię mówić o sobie. Każdy chyba z osoba musi mnie poznać i sam ocenić jaka jestem. By mnie naprawdę polubić, trzeba mnie dobrze poznać....
Ale po kolei. To ile mam lat i skąd jestem wydaje się nie mieć znaczenia, ale od tego właśnie zacznę. Mam lat 24 (już!) i mieszkam w Lublińcu. Komu z Was ta nazwa mało co mówi wyjaśnię, że to miasteczko pod Częstochową. Tak, tą Częstochową... :)
Czym zajmuję się na co dzień...? Pisaniem. 
A prócz tego...? Pracą i studiami. Te ostatnie swoją drogę niedługo chyba wykończą mnie psychicznie. To już ostatnia prosta, a ja mam, wierzcie mi serdecznie dość. A najgorsze jest to, że za chiny ludowe nie potrafię napisać pracy licencjackiej... No, ale to całkiem odrębna historia. Nie będę Was zanudzać. 
Studiuję pielęgniarstwo (być może kiedyś już o tym pisałam) i tak, to prawda, aby wykonywać ten zawód, trzeba to bardzo, ale to bardzo lubić. Przynajmniej ja tak uważam. Co będę robić po skończeniu studiów... Tego nie wiem. I nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem, co będzie za godzinę, czy jutro, a co dopiero w kwietniu. Być może tej nocy spadnie na nas meteoryt, a może jutro wpadnę na księcia z bajki... Ale znów odbiegam od tematu...
Jak na razie pracuję w Domu Pomocy Społecznej u nas w Lublińcu i w sumie, jak tak o tym pomyślę, lubię tę pracę. Daje dużo satysfakcji, choć nie raz i nie dwa mam ochotę rzucić to w cholerę, zakopać się pod kołdrą i już spod niej nie wychodzić. Łatwo nie ma, ale jak to powiedział kiedyś mój ojciec "Nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo". Ale z drugiej strony, czasem jak tak popatrzę i posłucham tych moich podopiecznych to mimo wszystko, mimo tego, ze potrafią dopiec, lubię ich wszystkich. I pomoc im ma jakiś tam, być może dla niektórych bardzo ukryty sens.
Zainteresowania... zwykle o to pytają w CV... pewnie część z Was czytających ten... poemat doskonale wie, że kocham wszelkie słowo pisane. Książki, książki i raz jeszcze książki. Ostatnio pisanie zajmuje znaczną część mojego czasu. I to daje mi niesamowitego kopa do życia. Wierzcie mi, że gdy tylko sięgam po mój Wieczny zeszyt od wszystkiego śmieje mi się cała buzia. Ale czy to źle? Znalazłam swoją pasję. Kocham pisać, wymyślać, dawać życie jakimś wymyślonym przez siebie osobnikom... A jeśli i komuś innemu sprawi to przyjemność to tylko dodatkowa korzyść.
Co jeszcze... Muzyka. Kiedyś, jeszcze całkiem niedawno nie odgrywała ona w moim życiu jakiejś większej roli. Mówię to otwarcie i przyznaję się do tego bez bicia. Ale dziś... dziś muzyka to coś, co towarzyszy mi dosłownie wszędzie. Ostatnio nawet obierając ziemniaki na obiad  słucham muzyki. Wiecznie coś sączy mi się do uszu. Ci z Was, którzy sam piszą, wiedzą, jak muzyka działa na ich umysł i duszę. Podsuwa pomysły, dodaje energii, nastraja pozytywnie do świata, w końcu inspiruje.
Nie jestem idealna. Nikt z nas nie jest. Ale jak tak czasem myślę o sobie samej, to dochodzę do wniosku, że ja osobiście mam więcej wad niż zalet. Nie będę ich wszystkich wypisywać, bo czasu by mi na to brakło. Powtórzę tylko to co napisałam na początku, aby polubić moją osobę, trzeba mnie bardzo dobrze poznać. Z resztą tak jest z każdym z nas. I tu moja cecha, ostatnio dość znacząca - nie rozumiem ludzi, których oceniają po pozorach. Tak naprawdę nie wiedzą o człowieku nic po za tym, jak się nazywa i gdzie mieszka, a twierdzą, że wiedzą o nim wszystko. Wkurza mnie to. I nie boję się tego przyznać. Idąc tym tokiem powiem, że nie znoszę fałszu i kłamstwa. Staram się być szczera względem siebie i innych i tego wymagam od innych względem mnie. Jeśli ktoś nie potrafi stanąć przede mną i prosto w oczy powiedzieć mi prawdy, twierdzę, że jest on tchórzem. Do wszystkiego podchodzę bardzo emocjonalnie. Wszystkim za bardzo się przejmuję, najczęściej na wyrost. Kiedy kocham, kocham całą sobą, kiedy lubię to po całości, kiedy nienawidzę, to do końca. Miewam zmienne nastroje i czasem nawet moja najbliższa rodzina nie potrafi ze mną wytrzymać. Czasem potrzebuję chwili samotności. Zamykam się wtedy w swoim ciemnym pokoju, nakrywam kocem, wkładam słuchawki do uszu, włączam muzykę i znikam dla świata zewnętrznego. Jestem realistką, choć mama i siostra twierdzą, że raczej pesymistką. Jednocześnie pozostaję wieczną marzycielką i romantyczkom. W mojej głowie niemal bez przerwy przewijają się urywki jakichś wyjętych z kontekstu scen. Ostatnio bezsprzecznie króluje w niej siatkówka, której swoją drogę jestem wielką fanką. I tu, uchylę rąbka tajemnicy, moja nowa książka bezpośrednio wiązać się będzie właśnie z tą dyscypliną sportu. Prace trwają, już niedługo fragmenty książki do poczytania... Ale w tej sprawie jeszcze się odezwę. 
Jak mówiłam na początku, nie jestem dobra w pisaniu o sobie samej. Nie wiem na ile ten post brzmi poprawnie i" po polsku". Nie wiem, czy napisałam wszystko, co chciałabym napisać, ale mam nadzieję, że wiecie już nieco więcej na mój temat. 
Już niedługo wrócę z kilkoma tytułami piosenek, które inspirowały mnie do pisania nie tylko Walcząc z Przeznaczeniem, ale i innych moich... dzieł. 
Pozdrawiam cieplutko
Bee

środa, 2 listopada 2011

Recenzja

Dzień dobry


Dziś krótko i rzeczowo na temat. Ukazała się pierwsza (mam nadzieję nie ostatnia) recenzja Walcząc z Przeznaczeniem"
Do przeczytania tutaj:


http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2011/11/walczac-z-przeznaczeniem-beata-biela.html#comments

lub tutaj:


http://lubimyczytac.pl/ksiazka/117925/walczac-z-przeznaczeniem

Zapraszam serdecznie!

poniedziałek, 31 października 2011

Nowy początek

Dzień dobry

Praca nad wydaniem Walcząc z Przeznaczeniem jak wicie zakończona, więc co jeszcze w tym temacie mogłabym powiedzieć?
Chyba tylko tyle:
Ludzie, kupujcie i czytajcie!
Nawet nie wiecie jakie to ważne dla mnie, ale i dla Was samych. Już niedługo w internecie ukarze się recenzja książki. Mam nadzieję, że pozytywna. Oczywiście powiadomię Was co i jak.

A tak z innej beczki... nie próżnuję. Zaczęłam właśnie pracę nad nową książką. Jej roboczy tytuł brzmi "Kartki z Twojego Kalendarza"
Czy taki pozostanie, nie wiem. Ale chyba tak, bo jakoś nie lubię zmieniać tytułów w trakcie pracy. Jak na razie nie mogę jeszcze jednoznacznie określić o czym książka będzie. W zasadzie sama tego nie wiem. Jak zawsze odzywają się w mnie mordercze instynkty i najchętniej napisałabym naprawdę mocny kryminał. To raczej u mnie normalne. Cała ja - krew, morderstwo, tajemnica i takie tam... Ale z drugiej strony początek fabuły, jaki wyklarował się w mojej głowie nie bardzo odpowiada mrocznej powieści. I bohaterowie jacy tacy łagodni, i miejsca, w których będą obsadzeni i wiele, wiele innych czynników przemawiają raczej za tym, żeby z książki zrobić bardziej powieść obyczajową niż coś mocniejszego. Ale, ja jak to ja, nie byłabym sobą, gdybym nie splotła w to wszystko jakiegoś, choć najmniejszego wątku kryminalnego. Ale, cóż, pożyjemy, zobaczymy. Jak na razie wgryzam się w środowisko i zobaczymy, jak to się wszystko poukłada.
Tymczasem, raz jeszcze zapraszam do kupowania Walcząc z Przeznaczeniem, bo wierzcie mi (nie ważne, że jestem autorką owej pozycji), że warto.
Pozdrawiam
Bee

sobota, 22 października 2011

Walcząc z Przeznaczeniem

Witam cieplutko i z uśmiechem na ustach.
Udało się!
Walcząc z Przeznaczeniem ujrzało światło dzienne. Prace zostały zakończone, książka wydrukowana, zaakceptowana i co tu dużo mówić, jest gotowa.
Można ją znaleźć pod tymi adresami internetowych księgarni:

http://www.radwan.pl/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.product_details&flypage=flypage.tpl&product_id=445


I tutaj:
http://www.yesbook.pl/ksiazka/266152/walczac-z-przeznaczeniem/266618/2709/

I co ja mogę dziś Wam jeszcze napisać, tudzież powiedzieć? 
Zapraszam do kupowania, czytania i opiniowania. Starałam się, by książka wypadła jak najlepiej. By wszystko było idealnie, by bohaterowie byli wyraziści i prawdziwi, by historia chwytała za serce, by książka wzbudzała emocje takie czy inne, by zakończenie było najlepsze ze wszystkich, które krążyły mi po głowie. W końcu, starałam się, byście Wy, czytelnicy byli zadowoleni i nie zwiedli się na mojej pierwszej, a mam nadzieję nie ostatniej książce. 
Czy to wszystko mi się udało, ocenicie sami. Mnie pozostaje tylko życzyć milej lektury, wielu emocji i dobrych wspomnień związanych z lekturą. 
Dziękuję wszystkim za słowa wsparcia i pociechy. Za poganianie mnie do pracy i podtrzymywaniu na duchu w trudnych chwilach. Dziękowałam już Kaś i Ewelinie i wiem, że pewnie znowu wywrócą oczami, ale robię to ponownie, wasze wsparcie jest, było i będzie dla mnie nieocenione. Już myślę nad dedykacją dla Was. Mam nadzieję, że uda mi się wymyślić coś ekstra :)
Szczególne podziękowania należą się mojej kochanej rodzince. Mamie, za to, że słucha moich wiecznych narzekań ze stoickim spokojem i za to, że na koniec zawsze mówi, że mam się nie przejmować i, że będzie dobrze. Bratu za strefę... żartów w naszej rodzince, siostrze za wieczną szczerość. I tacie za to, że jako jedynemu przyszło do głowy, by opić sukces córki. A i zapomniałabym o babci, która urządziła mi darmową reklamę wśród połowy Lublińca i okolic :) I dla ciotki, od której w prezencie dostałam pióro do  podpisywania książek. I całej, całej reszcie, która jest ze mną, a nigdy przeciwko mnie.
A i Wam, czytelnikom, za to, że jesteście i mam nadzieję, będziecie. 
Może brzmi to wszystko  podniośle i patetycznie, ale musiałam to powiedzieć :)
Liczę na Was, Ludzie moi kochani. 
Piszcie, czytajcie i trzymajcie się ciepło tej jesieni
Do usłyszenia - przeczytania niebawem
Bee 

czwartek, 6 października 2011

Lepsze wieści

Witam moi mili czytelnicy i nie czytelnicy również
Po miom ostatnim, nieco dramatycznym wpisie, dziś mam chyba odrobinę lepszą wiadomość.
Nadal w prawdzie nie mogę powiedzieć Wam, że książka już w księgarni wydawnictwa Radwan, ale niedługo (mam nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu) wreszcie do tego dojdzie. Wiem, moje wpisy, które ciągle powtarzają jedno i to samo, mogą stawać się już nieco nudne, ale obiecałam, że będę informować o wszystkim po  kolei.
A dziś znów sprawa okładki. Męczy mnie to nieziemsko, ale to już koniec.
Znalazłam grafika, który zna się na swojej robocie i zrobił dla mnie okładkę. To już, która wersja...? Trzecie....? Tak, trzecia. Ostateczna. Wysłałam ją do wydawnictwa i została uznana za prawidłowo wykonaną. Teraz Walcząc z Przeznaczeniem przeszło do drukarki, w której na początek stworzone zostaną dwa egzemplarze wzorcowe, które muszę zaakceptować. Kiedy tylko to zrobię, książka idzie do masowego druku.
A pod tym adresem zapowiedź Walcząc z Przeznaczeniem. Uprzedzam jednak, że zdjęcie przedstawia poprzednią okładkę.
 http://www.radwan.pl/index.php?page=shop.product_details&flypage=flypage.tpl&product_id=445&category_id=10&option=com_virtuemart&Itemid=201

Oczywiście powiadomię Was, kiedy, co i jak. Was, to znaczy wszystkich, którzy chcecie mnie słuchać, tudzież (uwielbiam to słowo) czytać.
Mam to wszystko trochę na własne życzenie, ale cóż, ja to ja i zawsze muszę wplątać się w coś dziwnego, popapranego i zagmatwać sobie nawet najprostsze, życiowe sprawy. No, ale trudno. Było minęło. Wniosek z tego taki, że człowiek uczy się na błędach. Mam tylko nadzieję, że Jadzia się o to wszystko na mnie nie pogniewa.  
I tak, ogromne podziękowania należą się Michałowi, grafikowi, który starał się poprawić wcześniejszą okładkę, a w końcu orzekł, że nie da rady i prościej zrobić nową. To mój znajomy (czemu nie pomyślałam o niem wcześniej?) i dlatego nie skasował ze mnie ogromnej sumy pieniędzy... Za to również mu dziękuję.
Specjalne podziękowania należą się dwóm "moim ukochanym dziewczynom" i czytelniczkom za okazane wsparcie i słowa pociechy w nieco depresyjnym etapie mojego wydawniczego życia. Byle więcej takich e-meli. I nie piszcie, proszę, że przesadzam... Taka już jestem... :)
Tak więc Kaś, Ewelinka, wielkie dzięki.
To chyba w sumie wszystko, co miałam napisać. Tak myślę... W razie gdybym o czymś zapomniała, odezwę się. A gdyby ktoś miał pytania, niech pisze.