wtorek, 29 listopada 2011

Rcenzja - odsłona druga

Dzień dobry


Wczoraj miałam ogólne rzecz biorąc całkiem dobry dzionek. 
Po pierwsze siatkarze wygrali w świetnym podobno stylu (niestety nie mogłam oglądać), po drugie w pracy poukładało się całkiem oki, a i okazało się, że mój telewizor znów działa. Ale to nic, w porównaniu z tym...
Wraca z pracy do domu, jem obiado - kolacje, wchodzę na pocztę i patrzę, patrzę, a tu to:


Walcząc z Przeznaczeniem - recenzja


Wspaniała recenzja mojej książki. 
Zapraszam do czytania i trzymajcie się cieplutko.

niedziela, 27 listopada 2011

Przesój

Witam pięknie w ten niedzielny poranek


Miałam być na zajęciach, ale co tu dużo mówić, pierwsze odwołali. I nawet fakt, że muszę tak, czy inaczej jechać na uczelnie tyle, że na dwunastą nie popsuł mi nastroju. A dlaczego? Bo dzięki temu mogłam zobaczyć jeszcze jeden mecz ze zmagań naszych pokręconych siatkarzy na Pucharze Świata. Wygrali, bo wygrali i z trzech punktów trza się cieszyć i to robię, ale przyznam szczerze, że z taką grą to jak oni ten awans zdobędą to będzie cud nad Wisłą... Nie będę się rozwodzić nad grą, bo raz, to nie miejsce na to, dwa, brakłoby mi i miejsca i czasu. Powiem tylko, że mam z mamą pewną prostą teorię. Oni zwyczajnie jak przegrywają pierwsze sety, wygrywają mecze. A emocji przy tym dostarczają człowiekowi niesamowitych. Ale przyznam, że liczyłam iż pójdzie im lepiej. Ale, cóż, trzymajmy kciuki za Kubę, żeby dziś wygrała, a przynajmniej ugrała coś Włochom.
A teraz z innej beczki... mam przestój twórczy. Pewnie po części to wina siatkówki właśnie, bo oderwać się od tego nie mogę (ale kibic wie, że to jest jak nałóg), ale i czasu brak i zapał jakoś mi dziwnie zmalał. Nie mówię, że się poddaję, nie, nie, ale chyba na najbliższy czas pisanie dla przyjemności pójdzie w odstawkę. Muszę się w pełni skupić na licencjacie. Cieszy mnie to raczej średnio, ale co poradzę?! Życie!
A i wczoraj w Mam Talent wygrał chłopak, który chciałam, żeby wygrał. :)
Także trzymajcie kciuki i za siatkarzy i za mnie również.
Pozdrawiam i miłej niedzieli
Bee

wtorek, 22 listopada 2011

Nic nie popsuje mi tego dnia

Dzień dobry


Jak napisałam w tytule nic już chyba dziś nie popsuje mi tego dnia. 
A przynajmniej taką mam, wielką, przeogromną nadzieję. Ale chyba musiałby spaść meteoryt, żebym się dziś zmartwiła. I wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? Że nie wiem dokładnie i konkretnie co jest przyczyną. Z pewnością dzisiejszy poranek, kiedy nasi siatkarze wygrali kolejny mecz na Pucharze Świata. Tym razem z Argentyną. Musicie bowiem wiedzieć, że ostatnio to ze mnie wielki kibic jest. Razem z moją siostrą. Stąd właśnie pomysł na nową książkę, które bohaterem ma być przecież siatkarz. 
Ale wracając do tematu meczu... świetny. Jeśli ktoś chce się podenerwować, zezłościć, albo ucieszyć, polecam. Emocje ogromne. Oni to potrafią człowieka... zdenerwować. 
Ja tam chyba wierzę w sukces. Nie popadam w huraoptymizm, bo wiele jeszcze przed nimi, ale po takich meczach jak do tej pory, moja wiara nieco mimo wszystko wzrosła. Trzymam kciuki i Wy też powinniście!
Powodem mojego dobrego humoru jest też pewnie przegrana Brazylii. W prawdzie podobno to gorzej dla nas, ale co tam? 
A i mam urlop... jeszcze. I prawie kończę pracę licencjacką. W prawdzie nie wiem, czy aby na temat piszę, ale o tym dziś nie będę myśleć. Wolę skupić się na zjedzeniu czegoś pysznego (jeszcze nie wiem co to by miało być) i pisaniu kolejnego rozdziału Kartek z Twojego Kalendarza. 
Zmykam, bo mi żołądek się do kręgosłupa przyklei i tyle będzie :)
Bee

poniedziałek, 14 listopada 2011

Fragment nowej historii

Witam pięknie
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie pogoda piękna. Lekki mrozik, wielkie słońce, trochę wiatru. Pięknie... No i wszystkie liście już spadły z moich aż dwóch drzew, więc jeszcze tylko szybkie grabienie i koniec akcji "liść". 


Ale nie o pogodzie miałam pisać...
Po pierwsze zapraszam do kupowania, czytania i oceniania Walcząc z Przeznaczeniem
Oto link:
http://www.radwan.pl/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.product_details&flypage=flypage.tpl&category_id=6&product_id=445&Itemid=1&vmcchk=1&Itemid=197


Zapraszam i obiecuję, że nie pożałujecie. 
Książkę można również kupić wprost ode mnie. Dla chętnych z dedykacją i autografem. O kontakt proszę na mój adres w-mail.


Trzy egzemplarze z dedykacją i autografem wprost ode mnie powędrowały dziś do moich czytelniczek. Mam nadzieję, że moja roztrzepana i wiecznie zamyślona głowa nie pomyła adresów... :)


I na koniec z całkiem innej beczki. Jak wiecie, a jeśli nie to się dowiecie, piszę nową historię. Pojawiła się w mojej głowie jakiś czas temu i jak bony dyny nie da mi spokoju póki nie przeleję myśli na papier. 
Już teraz zapraszam do czytania... :)


Oto kilka krótkich fragmentów:



Wpis z 18 października

  "... Ktoś kiedyś zapytał mnie, jak wygląda zwykły dzień siatkarza.
   I od tego dziś zacznę.
   Być może wyobrażasz sobie, że nasze życie jest jakieś niezwykłe. Inne. Lepsze. Otóż nie. Nasz dzień jest dniem takim samym jak i twój. Owszem, są chwile, że rozkład dnia nieco się zmienia. Turniej, czy obóz przemianowuje nasze życie na te kilka dni, czy tygodni. Ale w ogóle i szczególe, nasz dzień wygląda... zwyczajnie.
   Ten też miał tak właśnie wyglądać. Wstałem rano, jak zwykle o szóstej, przebiegłem swój stały dystans w parku za osiedlem, na którym mieszkałem, wziąłem prysznic i doprowadziłem swój wygląd do porządku. Zjadłem jak zwykle obfite śniadanie i włączyłem telewizor na program informacyjny. Na dziesiątą miałem umówioną rozmowę z moim psychoterapeutą, a stamtąd gnałem prosto na trening. Szybki, pyszny obiad i raz jeszcze na halę. Wieczorem zamierzaliśmy z chłopakami skoczyć na małe piwko, a potem do domu grzecznie spać. A pojutrze pierwszy mecz. Już nie mogłem się doczekać. To niesamowite jak wielką to dawało mi adrenalinę. Zupełnie, jakby siatkówka utrzymywała mnie przy życiu. Byłem od niej uzależniony od bardzo, bardzo dawna. I z dnia na dzień zdawałem sobie sprawę z tego, że ten mój przymusowy odwyk na nic się zdał. Gra w siatkówkę to więcej niż moje życie. To moje powołanie. I możesz się śmiać. Jeśli tak jest, znaczy to, że nie posiadasz pasji. Że nie wiesz, jak to jest, gdy to, co kochasz zostaje ci odebrane..."

"...Tamtego dnia Karol Żakowski był człowiekiem, który dawno już stracił wszystko co dobre. Cierpiał z tego powodu, a przyczyn swego nieszczęścia upatrywał wszędzie lecz nigdy nie w sobie.
   Teraz, właśnie tamtego wieczora znalazł sobie koleją ofiarę.
   Ta nauczycielka zapłaci mi za to, myślał, wysiadając z autobusu. Doskonale zapamiętał sobie jej twarz. I jej towarzysza również. Znał jej nazwisko, wiedział gdzie pracuje... To wystarczyło, aby zmienić jej życie w piekło. I nie mówił tego w przypływie złości. Tak, prawda, był wściekły i zawiedziony, ale jego myśli pełne nienawiści płynęły z głębi serca.
   Być może nie radził sobie z własnym życiem. Może źle postępował, ale to nadal była tylko i wyłącznie jego sprawa. Nikt nie miał prawa wtrącać się w to co, z kim i jak robi. Zwłaszcza jakaś mała siksa, która gówno wie o życiu. Nikt nigdy go nie pouczał i nikt nigdy robić tego nie będzie. A już z pewnością nie zamierzał pozwalać na to, by ktoś nasyłał na niego policję i groził odebraniem syna. Gówniarz był jego własnością i to co z nim robił, było jego prywatną sprawą..." 
 
"...Wyszłam z hali i zatrzymałam się gwałtownie dopiero przed moim zdezelowanym polonezem. Oparłam się o drzwiczki, zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać. Zbierało mi się na płacz. Czułam się podle. Byłam sfrustrowana, wściekła, oburzona i załamana. Próbowałam się uspokoić, ale wszelkie moje zamiary szły na marne. Raz za razem w mojej głowie przewijały się urywki rozmowy sprzed chwili, a to tylko nasilało moją niemoc.
   Kurwa jego mać!
   Szlak by trafił frajera!
   Jak on... Kurwa...
   Co za gnój... Mogłabym go... udusić....
   Wykrzykiwałam to wszystko w myśli i bezsilnie zaciskałam pięści. Miałam ochotę krzyczeć. Najchętniej rozerwałabym coś na drobne kawałeczki. Powoli niemoc, frustracja i smutek przeradzał się we mnie w nieokiełznaną wściekłość. Byłam zła na siebie, na prezesa, a nawet na tych jego zawodników, których na oczy nigdy nie widziałam. Byłam tak zła, że... że... że cholera nie potrafię tego opisać.
   Gdybym tylko miała z czym do niego wrócić. Gdybym tylko wiedziała, co mu powiedzieć... Gdybym...
    Obróciłam się na jednej nodze. Mój wzrok padł na wielką, majestatycznie prezentującą się halę sportową i moja złość automatycznie narosła we mnie. Miałam wrażenie, że osoba patrząc na mnie z boku widzi kłęby pary buchające z moich uszu..."

Jak na razie "Kartki z Twojego Kalendarza" liczą sobie sześć i pół rozdziału, dokładnie 52 strony. 
Prace trwają, choć przyznam, nie mam wiele czasu. Mam za to świetnego eksperta, a raczej ekspertkę, której bardzo, ale to bardzo z tego miejsca dziękuję za pomoc i liczę na więcej. Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy, ale jestem dobrej myśli. A jeśli ja jestem dobrej myśli, to znaczy, że musi być naprawdę dobrze :)

Pozdrawiam
Bee 

piątek, 11 listopada 2011

trochę muzyki

Dobry dzień

Na początek wszystkiego dobrego wszystkim z okazji Święta Niepodległości

A teraz, tak, jak obiecałam kilka dni temu, trochę muzyki. To tylko malutka cząstka tego, co było, jest i będzie dla mnie inspiracją i kopniakiem do pisania. Z czasem może znajdę czas i utworzą całą zakładkę z playlistą... Te między innymi utwory przyczyniły się do powstania "Walcząc z Przeznaczaniem" i nie tylko.

The Cranberries - Zombie 

 http://www.youtube.com/watch?v=6Ejga4kJUts

Nightwish - I Wish I Had an Angel 

http://www.youtube.com/watch?v=JwP63P-Y0Nc 

 Ona ma siłę

 http://www.youtube.com/watch?v=oIq5X_Z0gO8

 Tak jak bolek i lolek- Hurt

http://www.youtube.com/watch?v=B9zjSuPGhoY

Runaway train - Soul Asylum

 http://www.youtube.com/watch?v=HDl3iUo__dY

Varius Manx - Pocałuj Noc 

http://www.youtube.com/watch?v=2BjBYytwcHM

The Cranberries - Animal Instinct 

http://www.youtube.com/watch?v=ky4CdN0x58A&ob=av3e 

 Breathe - Anna Nalick

 http://www.youtube.com/watch?v=V8rtJRlLdI8

Broken Iris - Broken Inside 

http://www.youtube.com/watch?v=ktQyy_189qI 

No to na początek tyle. 

Zmykam myśleć na dedykacjami dla "moich dziewczyn"...

Pozdrawiam i do następnego

Bee

 

poniedziałek, 7 listopada 2011

Coś o mnie

Witam!


Od... tygodnia noszę się z zamiarem opowiedzenia Wam czegoś o sobie. I wiecie co? Nie jest to jakoś specjalnie łatwe. Przeciwnie, dla mnie to jakaś katastrofa. I to chyba pierwsza z moich cech. Nie wiem, czy pozytywna. Nie potrafię mówić o sobie. Każdy chyba z osoba musi mnie poznać i sam ocenić jaka jestem. By mnie naprawdę polubić, trzeba mnie dobrze poznać....
Ale po kolei. To ile mam lat i skąd jestem wydaje się nie mieć znaczenia, ale od tego właśnie zacznę. Mam lat 24 (już!) i mieszkam w Lublińcu. Komu z Was ta nazwa mało co mówi wyjaśnię, że to miasteczko pod Częstochową. Tak, tą Częstochową... :)
Czym zajmuję się na co dzień...? Pisaniem. 
A prócz tego...? Pracą i studiami. Te ostatnie swoją drogę niedługo chyba wykończą mnie psychicznie. To już ostatnia prosta, a ja mam, wierzcie mi serdecznie dość. A najgorsze jest to, że za chiny ludowe nie potrafię napisać pracy licencjackiej... No, ale to całkiem odrębna historia. Nie będę Was zanudzać. 
Studiuję pielęgniarstwo (być może kiedyś już o tym pisałam) i tak, to prawda, aby wykonywać ten zawód, trzeba to bardzo, ale to bardzo lubić. Przynajmniej ja tak uważam. Co będę robić po skończeniu studiów... Tego nie wiem. I nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem, co będzie za godzinę, czy jutro, a co dopiero w kwietniu. Być może tej nocy spadnie na nas meteoryt, a może jutro wpadnę na księcia z bajki... Ale znów odbiegam od tematu...
Jak na razie pracuję w Domu Pomocy Społecznej u nas w Lublińcu i w sumie, jak tak o tym pomyślę, lubię tę pracę. Daje dużo satysfakcji, choć nie raz i nie dwa mam ochotę rzucić to w cholerę, zakopać się pod kołdrą i już spod niej nie wychodzić. Łatwo nie ma, ale jak to powiedział kiedyś mój ojciec "Nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo". Ale z drugiej strony, czasem jak tak popatrzę i posłucham tych moich podopiecznych to mimo wszystko, mimo tego, ze potrafią dopiec, lubię ich wszystkich. I pomoc im ma jakiś tam, być może dla niektórych bardzo ukryty sens.
Zainteresowania... zwykle o to pytają w CV... pewnie część z Was czytających ten... poemat doskonale wie, że kocham wszelkie słowo pisane. Książki, książki i raz jeszcze książki. Ostatnio pisanie zajmuje znaczną część mojego czasu. I to daje mi niesamowitego kopa do życia. Wierzcie mi, że gdy tylko sięgam po mój Wieczny zeszyt od wszystkiego śmieje mi się cała buzia. Ale czy to źle? Znalazłam swoją pasję. Kocham pisać, wymyślać, dawać życie jakimś wymyślonym przez siebie osobnikom... A jeśli i komuś innemu sprawi to przyjemność to tylko dodatkowa korzyść.
Co jeszcze... Muzyka. Kiedyś, jeszcze całkiem niedawno nie odgrywała ona w moim życiu jakiejś większej roli. Mówię to otwarcie i przyznaję się do tego bez bicia. Ale dziś... dziś muzyka to coś, co towarzyszy mi dosłownie wszędzie. Ostatnio nawet obierając ziemniaki na obiad  słucham muzyki. Wiecznie coś sączy mi się do uszu. Ci z Was, którzy sam piszą, wiedzą, jak muzyka działa na ich umysł i duszę. Podsuwa pomysły, dodaje energii, nastraja pozytywnie do świata, w końcu inspiruje.
Nie jestem idealna. Nikt z nas nie jest. Ale jak tak czasem myślę o sobie samej, to dochodzę do wniosku, że ja osobiście mam więcej wad niż zalet. Nie będę ich wszystkich wypisywać, bo czasu by mi na to brakło. Powtórzę tylko to co napisałam na początku, aby polubić moją osobę, trzeba mnie bardzo dobrze poznać. Z resztą tak jest z każdym z nas. I tu moja cecha, ostatnio dość znacząca - nie rozumiem ludzi, których oceniają po pozorach. Tak naprawdę nie wiedzą o człowieku nic po za tym, jak się nazywa i gdzie mieszka, a twierdzą, że wiedzą o nim wszystko. Wkurza mnie to. I nie boję się tego przyznać. Idąc tym tokiem powiem, że nie znoszę fałszu i kłamstwa. Staram się być szczera względem siebie i innych i tego wymagam od innych względem mnie. Jeśli ktoś nie potrafi stanąć przede mną i prosto w oczy powiedzieć mi prawdy, twierdzę, że jest on tchórzem. Do wszystkiego podchodzę bardzo emocjonalnie. Wszystkim za bardzo się przejmuję, najczęściej na wyrost. Kiedy kocham, kocham całą sobą, kiedy lubię to po całości, kiedy nienawidzę, to do końca. Miewam zmienne nastroje i czasem nawet moja najbliższa rodzina nie potrafi ze mną wytrzymać. Czasem potrzebuję chwili samotności. Zamykam się wtedy w swoim ciemnym pokoju, nakrywam kocem, wkładam słuchawki do uszu, włączam muzykę i znikam dla świata zewnętrznego. Jestem realistką, choć mama i siostra twierdzą, że raczej pesymistką. Jednocześnie pozostaję wieczną marzycielką i romantyczkom. W mojej głowie niemal bez przerwy przewijają się urywki jakichś wyjętych z kontekstu scen. Ostatnio bezsprzecznie króluje w niej siatkówka, której swoją drogę jestem wielką fanką. I tu, uchylę rąbka tajemnicy, moja nowa książka bezpośrednio wiązać się będzie właśnie z tą dyscypliną sportu. Prace trwają, już niedługo fragmenty książki do poczytania... Ale w tej sprawie jeszcze się odezwę. 
Jak mówiłam na początku, nie jestem dobra w pisaniu o sobie samej. Nie wiem na ile ten post brzmi poprawnie i" po polsku". Nie wiem, czy napisałam wszystko, co chciałabym napisać, ale mam nadzieję, że wiecie już nieco więcej na mój temat. 
Już niedługo wrócę z kilkoma tytułami piosenek, które inspirowały mnie do pisania nie tylko Walcząc z Przeznaczeniem, ale i innych moich... dzieł. 
Pozdrawiam cieplutko
Bee

środa, 2 listopada 2011

Recenzja

Dzień dobry


Dziś krótko i rzeczowo na temat. Ukazała się pierwsza (mam nadzieję nie ostatnia) recenzja Walcząc z Przeznaczeniem"
Do przeczytania tutaj:


http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2011/11/walczac-z-przeznaczeniem-beata-biela.html#comments

lub tutaj:


http://lubimyczytac.pl/ksiazka/117925/walczac-z-przeznaczeniem

Zapraszam serdecznie!