Witam pięknie w ten niedzielny poranek
Miałam być na zajęciach, ale co tu dużo mówić, pierwsze odwołali. I nawet fakt, że muszę tak, czy inaczej jechać na uczelnie tyle, że na dwunastą nie popsuł mi nastroju. A dlaczego? Bo dzięki temu mogłam zobaczyć jeszcze jeden mecz ze zmagań naszych pokręconych siatkarzy na Pucharze Świata. Wygrali, bo wygrali i z trzech punktów trza się cieszyć i to robię, ale przyznam szczerze, że z taką grą to jak oni ten awans zdobędą to będzie cud nad Wisłą... Nie będę się rozwodzić nad grą, bo raz, to nie miejsce na to, dwa, brakłoby mi i miejsca i czasu. Powiem tylko, że mam z mamą pewną prostą teorię. Oni zwyczajnie jak przegrywają pierwsze sety, wygrywają mecze. A emocji przy tym dostarczają człowiekowi niesamowitych. Ale przyznam, że liczyłam iż pójdzie im lepiej. Ale, cóż, trzymajmy kciuki za Kubę, żeby dziś wygrała, a przynajmniej ugrała coś Włochom.
A teraz z innej beczki... mam przestój twórczy. Pewnie po części to wina siatkówki właśnie, bo oderwać się od tego nie mogę (ale kibic wie, że to jest jak nałóg), ale i czasu brak i zapał jakoś mi dziwnie zmalał. Nie mówię, że się poddaję, nie, nie, ale chyba na najbliższy czas pisanie dla przyjemności pójdzie w odstawkę. Muszę się w pełni skupić na licencjacie. Cieszy mnie to raczej średnio, ale co poradzę?! Życie!
A i wczoraj w Mam Talent wygrał chłopak, który chciałam, żeby wygrał. :)
Także trzymajcie kciuki i za siatkarzy i za mnie również.
Pozdrawiam i miłej niedzieli
Bee
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz