poniedziałek, 7 listopada 2011

Coś o mnie

Witam!


Od... tygodnia noszę się z zamiarem opowiedzenia Wam czegoś o sobie. I wiecie co? Nie jest to jakoś specjalnie łatwe. Przeciwnie, dla mnie to jakaś katastrofa. I to chyba pierwsza z moich cech. Nie wiem, czy pozytywna. Nie potrafię mówić o sobie. Każdy chyba z osoba musi mnie poznać i sam ocenić jaka jestem. By mnie naprawdę polubić, trzeba mnie dobrze poznać....
Ale po kolei. To ile mam lat i skąd jestem wydaje się nie mieć znaczenia, ale od tego właśnie zacznę. Mam lat 24 (już!) i mieszkam w Lublińcu. Komu z Was ta nazwa mało co mówi wyjaśnię, że to miasteczko pod Częstochową. Tak, tą Częstochową... :)
Czym zajmuję się na co dzień...? Pisaniem. 
A prócz tego...? Pracą i studiami. Te ostatnie swoją drogę niedługo chyba wykończą mnie psychicznie. To już ostatnia prosta, a ja mam, wierzcie mi serdecznie dość. A najgorsze jest to, że za chiny ludowe nie potrafię napisać pracy licencjackiej... No, ale to całkiem odrębna historia. Nie będę Was zanudzać. 
Studiuję pielęgniarstwo (być może kiedyś już o tym pisałam) i tak, to prawda, aby wykonywać ten zawód, trzeba to bardzo, ale to bardzo lubić. Przynajmniej ja tak uważam. Co będę robić po skończeniu studiów... Tego nie wiem. I nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem, co będzie za godzinę, czy jutro, a co dopiero w kwietniu. Być może tej nocy spadnie na nas meteoryt, a może jutro wpadnę na księcia z bajki... Ale znów odbiegam od tematu...
Jak na razie pracuję w Domu Pomocy Społecznej u nas w Lublińcu i w sumie, jak tak o tym pomyślę, lubię tę pracę. Daje dużo satysfakcji, choć nie raz i nie dwa mam ochotę rzucić to w cholerę, zakopać się pod kołdrą i już spod niej nie wychodzić. Łatwo nie ma, ale jak to powiedział kiedyś mój ojciec "Nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo". Ale z drugiej strony, czasem jak tak popatrzę i posłucham tych moich podopiecznych to mimo wszystko, mimo tego, ze potrafią dopiec, lubię ich wszystkich. I pomoc im ma jakiś tam, być może dla niektórych bardzo ukryty sens.
Zainteresowania... zwykle o to pytają w CV... pewnie część z Was czytających ten... poemat doskonale wie, że kocham wszelkie słowo pisane. Książki, książki i raz jeszcze książki. Ostatnio pisanie zajmuje znaczną część mojego czasu. I to daje mi niesamowitego kopa do życia. Wierzcie mi, że gdy tylko sięgam po mój Wieczny zeszyt od wszystkiego śmieje mi się cała buzia. Ale czy to źle? Znalazłam swoją pasję. Kocham pisać, wymyślać, dawać życie jakimś wymyślonym przez siebie osobnikom... A jeśli i komuś innemu sprawi to przyjemność to tylko dodatkowa korzyść.
Co jeszcze... Muzyka. Kiedyś, jeszcze całkiem niedawno nie odgrywała ona w moim życiu jakiejś większej roli. Mówię to otwarcie i przyznaję się do tego bez bicia. Ale dziś... dziś muzyka to coś, co towarzyszy mi dosłownie wszędzie. Ostatnio nawet obierając ziemniaki na obiad  słucham muzyki. Wiecznie coś sączy mi się do uszu. Ci z Was, którzy sam piszą, wiedzą, jak muzyka działa na ich umysł i duszę. Podsuwa pomysły, dodaje energii, nastraja pozytywnie do świata, w końcu inspiruje.
Nie jestem idealna. Nikt z nas nie jest. Ale jak tak czasem myślę o sobie samej, to dochodzę do wniosku, że ja osobiście mam więcej wad niż zalet. Nie będę ich wszystkich wypisywać, bo czasu by mi na to brakło. Powtórzę tylko to co napisałam na początku, aby polubić moją osobę, trzeba mnie bardzo dobrze poznać. Z resztą tak jest z każdym z nas. I tu moja cecha, ostatnio dość znacząca - nie rozumiem ludzi, których oceniają po pozorach. Tak naprawdę nie wiedzą o człowieku nic po za tym, jak się nazywa i gdzie mieszka, a twierdzą, że wiedzą o nim wszystko. Wkurza mnie to. I nie boję się tego przyznać. Idąc tym tokiem powiem, że nie znoszę fałszu i kłamstwa. Staram się być szczera względem siebie i innych i tego wymagam od innych względem mnie. Jeśli ktoś nie potrafi stanąć przede mną i prosto w oczy powiedzieć mi prawdy, twierdzę, że jest on tchórzem. Do wszystkiego podchodzę bardzo emocjonalnie. Wszystkim za bardzo się przejmuję, najczęściej na wyrost. Kiedy kocham, kocham całą sobą, kiedy lubię to po całości, kiedy nienawidzę, to do końca. Miewam zmienne nastroje i czasem nawet moja najbliższa rodzina nie potrafi ze mną wytrzymać. Czasem potrzebuję chwili samotności. Zamykam się wtedy w swoim ciemnym pokoju, nakrywam kocem, wkładam słuchawki do uszu, włączam muzykę i znikam dla świata zewnętrznego. Jestem realistką, choć mama i siostra twierdzą, że raczej pesymistką. Jednocześnie pozostaję wieczną marzycielką i romantyczkom. W mojej głowie niemal bez przerwy przewijają się urywki jakichś wyjętych z kontekstu scen. Ostatnio bezsprzecznie króluje w niej siatkówka, której swoją drogę jestem wielką fanką. I tu, uchylę rąbka tajemnicy, moja nowa książka bezpośrednio wiązać się będzie właśnie z tą dyscypliną sportu. Prace trwają, już niedługo fragmenty książki do poczytania... Ale w tej sprawie jeszcze się odezwę. 
Jak mówiłam na początku, nie jestem dobra w pisaniu o sobie samej. Nie wiem na ile ten post brzmi poprawnie i" po polsku". Nie wiem, czy napisałam wszystko, co chciałabym napisać, ale mam nadzieję, że wiecie już nieco więcej na mój temat. 
Już niedługo wrócę z kilkoma tytułami piosenek, które inspirowały mnie do pisania nie tylko Walcząc z Przeznaczeniem, ale i innych moich... dzieł. 
Pozdrawiam cieplutko
Bee

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz