czwartek, 6 października 2011

Lepsze wieści

Witam moi mili czytelnicy i nie czytelnicy również
Po miom ostatnim, nieco dramatycznym wpisie, dziś mam chyba odrobinę lepszą wiadomość.
Nadal w prawdzie nie mogę powiedzieć Wam, że książka już w księgarni wydawnictwa Radwan, ale niedługo (mam nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu) wreszcie do tego dojdzie. Wiem, moje wpisy, które ciągle powtarzają jedno i to samo, mogą stawać się już nieco nudne, ale obiecałam, że będę informować o wszystkim po  kolei.
A dziś znów sprawa okładki. Męczy mnie to nieziemsko, ale to już koniec.
Znalazłam grafika, który zna się na swojej robocie i zrobił dla mnie okładkę. To już, która wersja...? Trzecie....? Tak, trzecia. Ostateczna. Wysłałam ją do wydawnictwa i została uznana za prawidłowo wykonaną. Teraz Walcząc z Przeznaczeniem przeszło do drukarki, w której na początek stworzone zostaną dwa egzemplarze wzorcowe, które muszę zaakceptować. Kiedy tylko to zrobię, książka idzie do masowego druku.
A pod tym adresem zapowiedź Walcząc z Przeznaczeniem. Uprzedzam jednak, że zdjęcie przedstawia poprzednią okładkę.
 http://www.radwan.pl/index.php?page=shop.product_details&flypage=flypage.tpl&product_id=445&category_id=10&option=com_virtuemart&Itemid=201

Oczywiście powiadomię Was, kiedy, co i jak. Was, to znaczy wszystkich, którzy chcecie mnie słuchać, tudzież (uwielbiam to słowo) czytać.
Mam to wszystko trochę na własne życzenie, ale cóż, ja to ja i zawsze muszę wplątać się w coś dziwnego, popapranego i zagmatwać sobie nawet najprostsze, życiowe sprawy. No, ale trudno. Było minęło. Wniosek z tego taki, że człowiek uczy się na błędach. Mam tylko nadzieję, że Jadzia się o to wszystko na mnie nie pogniewa.  
I tak, ogromne podziękowania należą się Michałowi, grafikowi, który starał się poprawić wcześniejszą okładkę, a w końcu orzekł, że nie da rady i prościej zrobić nową. To mój znajomy (czemu nie pomyślałam o niem wcześniej?) i dlatego nie skasował ze mnie ogromnej sumy pieniędzy... Za to również mu dziękuję.
Specjalne podziękowania należą się dwóm "moim ukochanym dziewczynom" i czytelniczkom za okazane wsparcie i słowa pociechy w nieco depresyjnym etapie mojego wydawniczego życia. Byle więcej takich e-meli. I nie piszcie, proszę, że przesadzam... Taka już jestem... :)
Tak więc Kaś, Ewelinka, wielkie dzięki.
To chyba w sumie wszystko, co miałam napisać. Tak myślę... W razie gdybym o czymś zapomniała, odezwę się. A gdyby ktoś miał pytania, niech pisze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz